piątek, 22 września 2017
Gallipoli - Taranto - Melfi
Noc była bardzo cicha. Z nowu okazało się to możliwe w samym centrum miasta, ze względu na brak pojazdów. Może to nasza przyszłość?
Piękna pogoda i śniadanie na tarasie. Niespieszne pakowanie i wyjeżdżamy.
W supermarkecie na przedmieściach Gallipoli kupiliśmy zaopatrzenie na lunch. Zjedliśmy w południe na plaży. Powyżej Gallipoli plaże są piaszczyste a woda przejrzysta i ciepła.
Po 100 km dojechaliśmy do Taranto, nie mylić z Toronto. Po pozostałościach Spartan nie pozostało wiele. To wiedzieliśmy. Zaszokowało nas jednak, jak bardzo zaniedbana jest stara część miasta, podobnie jak Gallipoli położona na wyspie, a jakże różna. Katedra posadowiona jest na starożytnych ruinach, sama powstała w X w., przebudowywana była aż do XVIII w. W jej sąsiedztwie także zauważyliśmy pałace z XVI w. Większość w ruinie. Trudno zrozumieć, dlaczego Lecce czy Gallipoli są perłami, a Taranto (nie mylić z Toronto) przypomina starą Havanę.
Tuż przed zachodem słońca dojechaliśmy do Melfi (ok 550 m npm).
Hostel,w którym się zatrzymaliśmy w XVII w był seminarium duchownym. Długie przestronne korytarze, wielkie pokoje. Katedra jest tuż obok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz