czwartek, 28 września 2017

Arezzo - Mantova - Bergamo

Wczorajsze śniadanie było okazją do rozmowy ze starszą parą Amerykanów, która zajęła drugi z wynajmowanych w Palazzo pokoi. Podróżują pociągami. Mieliśmy też okazję poznać miłą żonę Carlo, która jest nauczycielką. Z Carlo także porozmawialiśmy dłuższą chwilę. Bardzo sympatyczny człowiek. Przed południem przeszliśmy się jeszcze raz po starej części Arezzo.
Wczorajszy dzień był w zasadzie ostatnim w naszej motocyklowej podróży. Na dzisiaj zostało nam zaledwie kilkanaście kilometrów z Mantova do magazynu w Castellucchio, pakowanie motocykla, podróż pociągiem do Bergamo i wieczorny lot. Z Arezzo wybraliśmy na początek boczną drogę przez Apeniny na wschód. Jeszcze jeden kościółek z X w., krypty pod nim pochodzą ponoć z VIII w.
Wspięliśmy się na przełęcz. Góry wyglądają pięknie późnym latem.
Dalszy odcinek do Mantova to dwieście kilometrów autostrady. Po drobnych zakupach Małgosi w pobliskim outlecie, dojechaliśmy o zachodzie słońca. Miasto poznaliśmy dość dokładnie dwa lata temu. Dlatego tym razem nie robiłem zdjęć. Znaleźliśmy sympatyczną knajpkę. Bardzo nam posmakowało lokalne Lambrusco.
Nocleg był tym razem dość kontrowersyjny. Apartament był nowoczesny, dość dobrze położony, w budynku, który zachował zabytkową skorupę, ale otrzymał zupełnie nowe wnętrze. Przyjęcie przez administratorkę dość bezosobowe. Zaledwie wręczenie kluczy. Był także kłopot z parkingiem. Mimo, że dziedziniec był bardzo przestronny, nie wolno było wjeżdżać nawet rowerami, nie mówiąc o motocyklu. Apartament miał kształt dużego prostokąta o sklepieniu i wysokości katedry. W jego środku wyspa mieszcząca łazienkę, aneks kuchenny i zamknięte na klucz, tajemnicze pomieszczenie. Wyglądało na serwerownię. Chyba rzeczywiście ta dziwna centrala mieściła wszystkie instalacje typu pompa cieplna, klimatyzacja, wentylacja, nie wiadomo co jeszcze. Hałas, jaki te urządzenia wytwarzały był w nocy nie do wytrzymania. Skończyło się na tym, że wyłączyłem zasilanie i był spokój. Pewnie gorzej jest zimą lub przy upałach.
Do magazynu naszych włoskich przyjaciół w Castellucchio przyjechaliśmy przed południową przerwą. Pakowanie motocykla poszło sprawnie. Wyślą go do Polski w przyszłym tygodniu.
Na lunch do znanej sprzed lat knajpki przy hotelu doszliśmy już pieszo. Pyszne i nie drogie jedzenie, W zestawie trzy dania z winem, kawa, deser. Trzy tygodnie temu, kiedy tu przyjechaliśmy, było zamknięte. Nie pracują we wtorki. Warto zapamiętać na przyszłość.
Stacyjka w Castellucchio. Byliśmy jedynymi wysiadającymi pasażerami.
Trzema pociągami, sprawnie, chociaż tym razem z półgodzinnym opóźnieniem, dojechaliśmy do Bergamo, a stąd autobusem na lotnisko. Kończymy kolejną piękną podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz